poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 2

To co tam zobaczyłam, przeraziło mnie. Zamiast srebrno-zielonego pokoju… był to pokój tortur. Usta zakrywała mi czyjaś ręka. Poczułam, że mam związane ręce i nogi. Nagle, ręka zniknęła z moich ust a jej miejsce zajęła taśma klejąca. Przed sobą widziałam fotel podobny do takiego, który jest u dentysty. Jedyna różnica była taka, że tam nie było narzędzi do grzebania lub badania zębów.
-Hej, Ron. Posadź ją na fotelu. Przywiąż ją a ja ocucę tego lalusia – Harry? Ron? Co oni chcą mi zrobić??? I gdzie jest Draco? Co się  z nim dzieje?
-Puść mnie! Zasrany Potter… Wiedziałem, że chcecie mi coś zrobić. Ale ją zostawcie w spokoju! – Nareszcie! O kurczę… nawet nie wiem kiedy zostałam przywiązana do fotela. O dziwo miałam na sobie jeszcze ubrania. To mogło znaczyć tylko jedno…
-No więc nasz Pan-czysta-krew-to-ja zakochał się w  Szlamionie Granger? – Nie, on nawet nie umie wymyślać przezwisk. Zawsze to samo. Tylko Szlamiona i Szlamiona, rzygać się chce. To dopiero nazywa się brak mózgu.
-A co Łasico? Jesteś zazdrosny? A może się martwisz? Nie, to nie w twoim stylu. Ty jesteś od wyżywania się na innych. Zwłaszcza na biednych Gryfonkach. – No i tu miał rację. Łasic zrobił się cały czerwony. Uważaj na to co mówisz Draco, pomyślałam. Uważaj na słowa.
-Zaraz pożałujesz swoich słów! Ty paskudny Śmierciożerco! – nagle Ron zbliżył się do mnie. Usiadł mi na kolanach i wyjął nóż z kieszeni. Na początek rozciął mi rękawy od koszuli i jednym szybkim ruchem przejechał nożem w linii od mojego prawego nadgarstka do łokcia po zewnętrznej stronie ręki. Krzyknęłam z bólu.
-PRZESTAŃ! ZOSTAW JĄ! – Zaczął krzyczeć Draco. Niestety, Ron miał go głęboko i szeroko. Teraz poszły spodnie. Lecz o dziwo Ron mi je zdjął zamiast podrzeć. Widocznie nie chce, żeby ktokolwiek oprócz niego miał na mnie jakieś haczyki. Przy okazji buty i skarpetki mnie opuściły. Zostałam w koszuli bez rękawów oraz w majtkach. Ron przyłożył czubek noża do mojego kolana, po czym warknął;
-I co, nadal masz ochotę mnie obrażać? Czy może jednak dasz mi łaskawie dokończyć? – Zamknęłam oczy w obawie przed tym co się stanie. Krew powoli kapała z otwartej rany na moim przedramieniu. Przez chwilę ciszy, która zapanowała można było usłyszeć cichutkie ‘kap kap’.
-Dobra, mów. Przestanę. – Jest OK. Draco porozmawia z Weasleyem. Wszystko będzie dobrze, Kałuża krwi koło fotela wcale się nie powiększa…
- Dlaczego ją kochasz? Ty, arystokrata czystej krwi i pierwsza lepsza szlama? Coś tu nie pasuje.- Zadrwił z niego Rudzielec.
-Po pierwsze, Hermiona nie jest pierwszą lepszą szlamą, tylko najlepszą, najpilniejszą i najzdolniejszą uczennicą Hogwartu. Po drugie, ma super osobowość, jest piękna, nie ma nałogów… – tu się myli… -  Mam dalej wyliczać czy twój mózg zdążył zrozumieć o co chodzi? – Nóż wbił się ciut głębiej.
-Jeszcze jedna taka odzywka i pożałujesz. – Zagroził Weasley.
-A teraz mi powiedz… Czemu nie dotrzymałeś naszej umowy? – Co? Jakiej umowy? O co mu chodzi?
-No właśnie! Kiedy zamierzałeś w końcu dać jej ten eliksir? Bo dajesz jej go od 2 klasy…
-I dlaczego jej nie pobiłeś? – wtrącił domniemany „Wybraniec”
-Bo się zakochałem… - nie dokończył, bo Ron już ze mnie wstał i ogarnął krytycznym wzrokiem.
-Nie wiem, jak możesz kochać tę szlamę… Przecież to tylko pospolita, tania dziwka. – Wyraził swą opinię Łasic. Podszedł do mnie i zaczął zdejmować spodnie…
Nagle w jednym momencie, gdy zamknęłam oczy, stało się kilka rzeczy na raz; Ktoś upadł, nóż zniknął, więzy zniknęły i usłyszałam szept koło ucha.
-Chodźmy Herm, zanim ten… brak mi na niego słów. Po prostu chodźmy. – Ktoś otulił mnie kocem. Złapałam się tego ktosia i ostatnie co pamiętam, to woń świeżej krwi wypełniająca moje nozdrza…
            Przebudziłam się w którymś momencie i zauważyłam, że moim zbawicielem jest Draco. Ufałam mu. Nawet pomimo tego, że miał układy z tymi palantami. Miałam nadzieję, że zabierze mnie w bezpieczne miejsce. I zrobił to. Usłyszałam jak wypowiada hasło do pokoju wspólnego Slychterinu. W drodze do schodów prowadzących do chłopięcych dormitoriów ktoś musiał go zaczepić, bo usłyszałam jak warknął „Nie mam czasu na gadanie. Wytłumaczę ci później”. Pewnie Zabini. W każdym bądź razie gdy postawił stopę na pierwszym schodku, znowu straciłam świadomość.
            Obudziłam się po pewnym czasie, sama nie wiem jak długim. Przed oczami miałam piękny, srebrny baldachim. Można powiedzieć, że wszystko oprócz mebli i zasłon w tym pokoju jest satynowe. Meble były białe, a zasłona i wcześniej wspomniany baldachim; srebrne. Wyróżniłam również dwie pary białych drzwi, zapewne prowadzących do łazienki i garderoby. No, widać, że chłopak ma układy z dyrekcją. Spojrzałam na siebie, i stwierdziłam, że mam na sobie tylko dolną część bielizny. Na fotelu stojącym niedaleko łóżka zauważyłam przesiąknięte krwią górne części mojej garderoby. Spodnie przepadły z kretesem. Cholera! Rany! Spojrzałam na prawe przedramię, lecz nie zauważyłam tam żadnego śladu po nożu. Nie było nawet blizny. To samo z nogą. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Draco widział mnie nagą…
Leżałam na kołdrze, więc byłam w pełni odsłonięta. Dopiero po chwili zauważyłam, że po mojej prawej na łóżku siedzi Draco i wpatruje się we mnie (A raczej w moje piersi). Zauważywszy to, Blondyn zarumienił się i zaczął mamrotać przeprosiny
-Przepraszam… Po prostu… E… Ten… No… Podziwiałem twoją budowę ciała – wyszczerzył się na zakończenie.
-Hahaha. Nic nie szkodzi. Ale mam jeden warunek. – Zaśmiałam się.
-Jaki? – zapytał trochę zmieszany Draco.
- Chcę również podziwiać twoją budowę ciała. – powiedziałam uwodzicielskim szeptem.
Po chwili pół-siedziałam a pół-leżałam na nim. Trwaliśmy złączeni w namiętnym pocałunku. Po chwili jego usta zaczęły błądzić po mojej szyi i w k0ńcu po piersiach, gdy nagle oprzytomniałam. Jednym zwinnym ruchem wyślizgnęłam się z jego uścisku, chwyciłam różdżkę i jednym ruchem się ubrałam.
-Przepraszam, Draco. Niestety muszę już iść, zapomniałam, że jutro mam test z transmutacji! Naprawdę, przepraszam… - zaczęłam się tłumaczyć.
-Nie ma sprawy Mionko… Ale obiecaj mi jedno. Pójdziesz ze mną w tę sobotę do Hogsmeade? – nie powinnam mu nic obiecywać…
- Obiecuję. Ale teraz naprawdę muszę już iść. – Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Czy naprawdę nic nie zauważył? Czy może po prostu nic nie mówi, żeby nie sprawić mi przykrości?
Odprowadził mnie do korytarza, za którego zakrętem znajdowało się wejście do pokoju wspólnego Gryfonów. Tam oparł mnie o ścianę i namiętnie pocałował.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Jest w twoim dormitorium. W końcu niedawno były walentynki. – szepnął. Zamknęłam oczy rozkoszując się jego zapachem. Gdy otworzyłam oczy, już go nie było. Pewnie już był w drodze do swojego dormitorium.
            Gdy dotarł do mnie sens jego słów, ruszyłam w stronę dormitorium. W pokoju wspólnym spotkałam Nevillea ale on rozmawiał z Ginny, młodszą siostrą Rudzielca. Wyminęłam ich i wbiegłam po schodach do dormitorium.
Na moje szczęście byłam w nim sama. Spokojnie podeszłam do swojego łózka i spojrzałam na dwa małe pakunki leżące nim. Jeden to był ładny pakuneczek w kształcie serca. Ostrożnie rozwinęłam papier i ujrzałam pudełeczko moich ulubionych czekoladek w wydaniu Walentynkowym. Oooh… Jak on mnie dobrze zna! Obok, leżało prostokątne pudełeczko z odręcznie napisaną karteczką

Dla mojej słodkiej, pięknej Mionki,
Równie słodki i piękny prezent.

~Draco